Koszty reprezentacyjne

Witam Was mili „czytacze”.

Właściwie chciałam napisać zupełnie o czymś innym, ale akurat wpadł mi w oko artykuł w „Angorze”: „Prezydentura? 18 tysięcy złotych na godzinę”. Przeczytałam i włos mi się zjeżył. Ile kosztują każdego Polaka urzędy „na górze”?
Rok 2010 –
Pałac Prezydencki 163 mld zł
Kancelaria Sejmu 400 mld zł
IPN 218 mld zł

Blado nieco z tymi wyżej – wydatki na finansowanie progrmów informatyzacji kraju – 37 mld zł. Nie wiem jak ma się to do wydatków na przykład na opiekę socjalną czy szkolnictwo?

Przypomniała mi się moja wizyta w budynku władz federalnych w Bernie w Szwajcarii. Określenie „budynek” jest bardzo na miejscu, bo jest to coś zwyczajnego. Mieści się tu parlament (ze wszstkim) i rząd (ze wszystkim). Pracownica rządowa udzielająca nam informacji na temat wszystkiego co w tym budynku się dzieje wprawiła w osłupienie nie tylko mnie.

Wchodzimy do pięknej sali, służy ona:
a) jako biblioteka parlamentarna
b) bufet
c) miejsce spotkań – również oficjalnych

Na moją uwagę, że parkietowa podłoga skrzypi i może trzeba ją wymienić, popatrzyła zdziwiona rzekłszy: „jest jeszcze całkiem dobra, a drewno może skrzypieć”. A na sam koniec zapytała, czy wiemy ile w naszych krajach kosztuje obywatela utrzymanie władz centralnych. I z nieukrywaną dumą rzekła: – obywatela Szwakcarii – 8 franków rocznie. Dobrze, że nie wiedziałam ile musi wydać biedny Kowalski po tym, jak prezydent wypowie słowa przysięgi.

Daleka jestem od polityki, od postulowania kto i jak ma rządzić bądź reprezentować, ale na Boga – trochę umiarkowania. Gdybyśmy prestiż prezydenta mierzyli miarą rezydencji w jakiej mieszka, to jesteśmy w pierwszej dziesiątce na świecie! 20 tysięcy metrów kwadratowych – 350 osób na etatach + cztery rezydencje prezydenta: Hel, Wisła Lucień, Klarysew. A że przykład idzie z góry, to to spływa w dół i na każdym szczeblu władza dobrze się czuje w bizantyjskim przepychu.

A może wszyscy ci, którzy na to wszystko płacić muszą, postawią veto! Spróbujmy – może to pomoże.

Pozdrawiam wszystkich, którzy się do mnie odezwali i czekam na dalsze „głosy”.