Odrzania!

Kto zna tę nazwę? Pewno bardzo niewielu. Sama poznałam ją za sprawą książki pana Zbigniewa Rokity pod tym tytułem. Przez ostatnie lata na pewno nie przeczytałam książki lepszej! Panie autorze, serdecznie za tę książkę dziękuję. Poruszył Pan temat, który od wieków mnie gnębi, a temat to „nasze ziemie odzyskane”.

Od roku 1945 do dzisiaj było: powrót starych ziem piastowskich do Polski, sprawiedliwa granica na Odrze i Nysie, Polska krajem jednonarodowym, bo wyzbyliśmy się ziem ukraińskich, białoruskich i litewskich. Nie będę pisać całego elaboratu wykazując, że nie były to ziemie polskie, że na Odrze i Nysie przez wiele lat po wojnie była tylko granica administracyjna. Jeżeli ktoś chce to mogę przedstawić wszystkie fakty i ustalenia dotyczące tematu.

Są w historii kłamstwa duże i mniejsze, są przemilczenia i przeinaczenia, są jeszcze mity. Takim mitem jest „zdobycie” Monte Cassino przez armię generała Andersa. Czytam w „Tygodniku Powszechnym” z ubiegłego tygodnia piękny artykuł o bohaterach od Andersa zdobywających ów szczyt. Określenie „zdobyć” w znaczeniu militarnym to dla mnie – w walce pokonać wroga, zająć to, co miał, czyli zdobyć. Jak to było tam? Polscy żołnierze wkroczyli na wzgórze, na którym nie było już klasztoru tylko morze ruin po alianckich bombardowaniach. Nie było też ani jednego niemieckiego żołnierza. Dowódca niemiecki, generał Kesselring wszystkich ich wcześniej wycofał. Ale było to zdobycie! Nie mam zamiaru pomniejszać wkładu polskiego wojska w walkach na wszystkich frontach II wojny światowej. Czynów bohaterskich, nie raz graniczącyc z szaleńśtwem było bardzo dużo. Po co tworzyć jakiś mit?

A może to było potrzebne nie tym, którzy leżą n cmentarzu pod Monte Cassino tylko generałowi Władysławowi Andersowi? Może zajmijmy się odkłamaniem odideologizowaniem historii? Bardzo bym chciała.