Renesans rodziny

Rok 2022 ogłaszam wszem o wobec rokiem renesansu rodziny. Co to ma być? No właśnie! Co oznacza renesans? – Odrodzenie. Czyli coś, co już było, na nowo ma się odrodzić. Tylko czy odrodzenie to jest odtworzenie tego, co było? Nie – to powstanie czegoś nowego, czego inspiracją, korzeniami jest to, co kiedyś było!

Ten wstęp jest na potrzebny, byśmy sobie uświadomili, co ma powstać. Rodzina jest tak stara, jak ludzkość. Od czasy, kiedy człowiek przestał żyć w pojedynkę, kiedy na tym samym obszarze było ich dwóch – zaczynali żyć razem. Robinson i Piętaszek też byli rodziną. Tą pra, prarodziną była zależność i dobrowolne bycie razem – bo tak było lepiej! Dzisiejsza rodzina to już zupełnie inny związek, oparty głównie na pokrewieństwie (związek krwi) bądź powinowactwie (związek przynależności). Dzisiaj dodajemy do tego zasadniczego zrębu różne odnogi jak rodzina zastępcza i tak dalej. Grunt, że rodzina!

A teraz do rzeczy! O rodzinie mówią obecnie wszyscy, każdy wie, że najważniejsza, ale każdy wie inaczej i jego model to ten właściwy. Czy ja chcę dołączyć do tego chóru? Uchowaj Boże. Myślę, że obecny czas, czas pandemii jest bardzo dobrym czasem, że renesans rodziny będzie możliwością wyjścia z obecnego wielkiego kryzysu. Gdybyśmy prześwietlili nasze dzieje to łatwo zauważyć, że wszelkie renesanse przychodziły po wielkich kryzysach. Nie sięgając za daleko – nowy ład Roosvelta przyszedł po wielkim kryzysie początków XX wieku. Nota bene – czy twórcy polskiego ładu nie mogli sobie dokładnie przestudiować tego roosveltowskiego zanim spłodzili swój „ład”? (to taka „oboczna” dygresja). Dlatego rok 2022 jest bardzo odpowiednim czasem, by wychodzić z kryzysu odradzając rodzinę.

Cztery generacje razem i wszyscy uśmiechnięci:

  • pierwsza generacja – moja siostra Gienia i ja
  • druga generacja – nasze córki Bożena i Hania
  • trzecia generacja – ich dzieci – Kasia, Piotr i Samuel
  • czwarta generacja – dzieci dzieci czyli prawnuki Gieni: Hania, Zuzia i Krzysiu (na zdjęciu jest mąż Kasi i Ojciec Hani – Tomek – nie ma żony Piotra – mamy Krzysia i Zuzi, bo zrobiła nam to zdjęcie).

Co ma różnić tę odrodzoną rodzinę od tej starej, tradycyjnej lub tej bogoojczyźnianej, zaściankowej? Jesteśmy razem, bo tak wypada i związki krwi? – Nie! Jesteśmy razem, bo chcemy, bo się lubimy i przyjaźnimy, mamy „w nich” oparcie i oni w nas. Nie musimy odwiedzać się co rusz, bo wypada. Najważniejsza jest świadomość, że zawsze mogę w potrzebie na nich liczyć i oni na mnie. Przyjemnie jest od czasu do czasu zasiąść wspólnie przy stole. Na ten renesansowy rok Wam i sobie tego życzę.

Alfreda Bendkowska

PS.
Postanowiłam w tym roku odnowić moje kontakty w wielkopolskiej rodzinie mojego ojca (bardzo zaniedbanej przeze mnie) i w dolnośląskiej rodzinie mojej mamy (zaniedbanej również), bo rodzina to rodzina i fajnie, że jest, bo kiedy jej nie masz, samotnyś jak pies!