Jarosław Hrycak – wojna ojczyźniana

O czymże można pisać w marcu Anno Domini 2022? Też będzie o Ukrainie tylko nieco inaczej. Zacznę od nazwania tej wojny „Ukrainy wojną ojczyźnianą”. Ukraińcy walczą nie o państwo ukraińskie, ale o ukraińską ojczyznę. Od pięciu wieków mieszkańcy ziem nad Dnieprem, Dniestrem, Zbruczem i stepów czarnomorskich w wielu powstaniach próbowali wywalczyć „samostinną Ukrainę” – udało się dopiero po upadku ZSRR. Celowo nie użyłam określenia „Ukraińcy”, bo tereny te zamieszkiwały różne ludy, wiele różnych ludów, które teraz zmalazły się w granicach jednego państwa. Z tego powoli zaczął się kształtować naród ukraiński. I przyszła katastrofa. Trzeba stawić czoła potężnemu agresorowi i – jak to określił Zbigniew Rokita – Putin zjednoczył Ukraińców. Brzmi to paradoksalnie, ale najazd Putina walnie przyczynił się do powstania nowoczesnego i jednolitego narodu ukraińskiego.

Postawa narodu ukraińskiego wobec agresora to największy sukces Ukrainy od 1991 roku – Zachód zrozumiał, że Ukraina to nie Rosja, że to ziemie coraz bliższe kulturowo Zachodowi i że atak na Ukrainę jest również atakiem na zachodni ład. To wszystko można określić jako cud historyczny. Zmiany te są bardzo ważne teraz, kiedy plan Putina spalił na panewce i wojna przybiera charakter barbarzyński, obliczony na złamanie i zniszczenie narodu ukraińskiego.

Cudem jest również postawa Polaków. Nikogo nie trzeba przekonywać do niesienia pomocy. Jest to fenomen, szkoda tylko, że ta codzienna pomoc w dużej mierze pozbawiona jest pomocy państwa i polityków. Nie wiadomo tylko na jak długo tej fantastycznej mobilizacji społecznej starczy. Może w końcu „ci u góry” zrozumieją, że po tym okresie, kiedy Polacy radzili sobie sami z napływającymi uchodźcami, potrzebna jest systemowa regulacja: jaka pomoc jest potrzebna, jakie części administracji muszą zapewnić sprawne funkcjonowanie państwa również dlatego, by Polacy nie poczuli się, że są gorzej traktowani przez państwo niż uchodźcy (tak, jak to się stało w kulminacyjnym okresie pandemi Covid – 19: chorzy „normalnie” i covidowcy).

Co władza ma zrobić?
1. zapewnić solennie, że ani miejsc w szpitalach, ani miejsc pracy, ani miejsc w przedszkolach nie będzie przekazywać na rzecz uchodźców
2. Dziękować, dziękować i raz jeszcze dziękować wszystkim, którzy pomagają. Pokazać, ile dzięki nim jest zrobione i jaki to ma sens, po to, by robili to dalej
3. Skończyć z wypinaniem piersi „jacy to jesteśmy dobrzy” i stoimy w pierwszej linii
4. Jasna komunikacja pokazująca sens tego, co się dzieje, rzetelne informacje o rozmiarach kryzysu tak, by ludzie nie wpadali w popłoch i rozpacz
5. Najgorszy jest durny patos i strojenie się w piórka bohaterów

Podobno nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Daj Boże, by to nieszczęście, które spadło na bardzo młode państwo ukraińskie i ledwo opierzony naród ukraiński z jednej strony i postawa społeczności polskiej wobec tego nieszczęścia doprowadziły do zgody i pojednania obu nacji. Zapomnijmy przeszłość, zostańmy sąsiadami żyjącymi w zgodzie i przyjaźni. Rozdrapywanie ran i wyliczanie, ile złego nam zrobiliście, a ile my wam, nie ma sensu. Przypomnijmy sobie stare ludowe porzekadło: zgoda buduje, niezgoda rujnuje i niech to świeci jasno i mocno po obydwu stronach granicy. Oby słowo stało się ciałem, czego obu narodom, Ukraińcom i Polakom z całego serca życzę.

PS. By nie było plagiatu: wojnę ojczyźnianą wymyślił ukraiński historyk Jarosław Hrycak. A jasnej komunikacji pokazującej sens tego, co się dzieje, niech się nasi politycy uczą od prezydenta Zełenskiego.