Kilka uwag o ustroju, społeczeństwie i despotii
Czy psuje się nasz ustrój? Tak. Czy społeczeństwo jest tego świadome? Niestety, większa część – nie.
Uzasadnię moje odpowiedzi na postawione pytania. Ciągle jeszcze Polska jest krajem demokracji parlamentarnej. Podstawą takiego systemu jest: trójpodział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Władza wykonawcza, czyli parlament (Sejm) jest władzą nadrzędną, decydującą o wydawaniu ustaw. Władza wykonawcza, czyli rząd – rządzi w oparciu o ustawy i w stuprocentowej zgodzie z nimi zarządza, administruje państwem. Władza sądownicza jest niezależna, to znaczy działa w oparciu o kodeksy prawne i nie jest podporządkowana (czytaj: wolna od wszelkich nacisków. Użyłam określenia, że Polska jeszcze jest takim krajem. Od kilkunastu lat zachodzą zmiany, które idą w określonym kierunku, w kierunku autorytaryzmu, który – moim zdaniem – jest przedsionkiem despotii. Despotyzm kojarzy się nam z tyranią, przemocą. To cecha despotii w starym stylu (stalin, Hitler, generał Franco, Pol Pot, Mao Tse-tung) opartej na przemocy rodzącej strach, który zniewalał, obezwładniał ludzi. Do czasu. W końcu rodzi się sprzeciw, opór, doprowadzający te systemy do upadku.
Współczesna despotia jest inna. Obecnie despoci dobrze odrobili lekcje, uznali że nie może powstać opór. Jego miejsce ma zająć społeczne poparcie, obywatele z własnej woli mają służyć władzy. Jak to osiągnąć? W prosty sposób:
1. rozdawnictwo
2. wymyślanie wrogów – to oni!
3. gloryfikacja sukcesów (nieistotne, czy prawdziwych).
Patrząc na własne podwórko ten sposób stosowany w Polsce sprawdza się. Mimo ewidentnych zamachów na praworządność i sprawiedliwość, poparcie społeczne dla obecnie rządzących twardo się trzyma. Dopóki zaspokajane będą potrzeby „chleba i igrzysk” – tak będzie.
Te moje rozważania nie napawają otuchą, bo demokracja w Polsce jest zagrożona. I co dalej? Opozycja musi wygrać wybory, część społeczeństwa popierająca obecną władzę poparcie to cofnie. Stanie się to niestety kiedy:
a) zrozumieją, że nie tędy droga
b) zrozumieją, kiedy ktoś przedstawi program „dla Polski” rzetelny, konkretny od a do z i możliwy do zrealizowania.
Taki program może przedstawić opozycja. Sęk w tym, że takiej opozycji na razie w Polsce nie ma. To, co się szumnie nazywa opozycją nazwałabym frontem przeciwko Kaczyńskiemu i na dodatek nie jest to front jedności. Gdyby w tej „opozycji” nie było tylu kandydatów na przywódcę, a każdy z głębokim przeświadczeniem – jestem najlepszy, to dałoby się stworzyć program dla Polski i wybrać jednego przywódcę.
Ostatnia wolta – wróci Tusk i… napawa mnie rozgoryczeniem. Dzisiejszy Tusk nie jest w stanie porwać tych niezdecydowanych, a część społeczeństwa końcówką swojego premierostwa po prostu rozczarował. Mnie też. Nie jestem osobą predystynowaną do doradzania lub krytykowania. To, co piszę to wyraz mojej troski o mój kraj, któremu życzę dobrze (sobie też) i dla którego coś (dobrego) robię. Chciałabym dożyć jeszcze czasu, gdy w Polsce prawo będzie prawem, a sprawiedliwość sprawiedliwością. Ciężko mi Panie!