Przemyślenia po wyborach
Cały miesiąc minął od wyborów. Wielu, bardzo wielu zadaje sobie pytanie dlaczego ciągle jest tak samo?! Dlaczego ciągle jesteśmy my i oni, i to „oni” są nosicielami zła wszelkiego. „Oni” patrząc na nas myślą dokładnie to samo. Dlaczego dalej zachowania są ciągle te same: brutalny język w debatach publicznych, deprecjonowanie, poniżanie wyszydzanie, czyli polaryzacja na całego, która niszczy nasze przyjaźnie, życie rodzinne, czyli całe związki społeczne.
Czy doświadczenie wyborów okaże się przełomowe w likwidacji „podwójności”? Pomimo tego, iż od momentu ogłoszenia wyników wyborów towarzyszyła apokaliptyczna retoryka i emocje, prognoza na tak jest widoczna. Trzeba zacząć od zastanowienia się nad przyczynami polaryzacji, zastanowienia zbiorowego jako społeczeństwo czy naród i zastanowienia indywidualnego. Niech każdy się zastanowi, czy umie uznawać odmienność innego człowieka, czy jest zdolny do dyskusji bez przekształcania jej w pyskówkę.
Użyłam określenia społeczeństwo, naród. Czy to jest to samo? Nie! Naród jest pojęciem wąskim. To, co znajduje się w granicach państwa to społeczeństwo i może to być kilka lub kilkanaście narodów. Polska nie jest, jak to głoszą, jednym narodem Polaków – katolików. W jej granicach żyje kilka narodów lub grup etnicznych. Większość ma polskie obywatelstwo, ale nie wszyscy. Jeżeli żyją jednak w granicach państwa polskiego to dlatego, że tak chcą. Co wszyscy, którzy nie są polskiej nacji powinni się czu tu dobrze. Nie powinno się im wytykać innych zwyczajów, innej religii, innego ubioru. Ci nie – Polacy muszą tylko jednego przestrzegać – polskiego prawa i nie działać na szkodę państwa polskiego.
Wiele krajów na świecie ma taką strukturę społeczną i dobrze funkcjonuje. Takimi krajami są Szwajcaria i Kanada – wymieniam dlatego, że tam mieszkają moje córki i wnuki, i relatywnie dobrze te kraje znam. I tak powinno być i u nas. Od czego musimy zacząć: wyzbyć się archaicznego pojęcia patriotyzmu i pyszałkowatego „jestem Polakiem i to brzmi dumnie”. Hasło: „jak słodko i zaszczytnie umierać za ojczyznę” zmienić na „dobra praca dla ojczyzny i dla siebie to mój obowiązek, za który zyskam wynagrodzenie i szacunek”.
Jeśli moje wywody o mnogości narodów w granicach Polski może kogoś zbulwersują to proszę, by bacznie popatrzyli też na nasze różne krainy. Ile i co ma wspólnego mieszkaniec Pomorza Gdańskiego z Galicją, nie mówiąc już o tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Każda część Polski ma innych mieszkańców, którzy mają swoje małe ojczyzny. Ślązak najpierw jest Ślązakiem, a potem Polakiem. Tych małych ojczyzn przybywa. Jedną z nich przedstawię. To Odrzania na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Od czasu, kiedy z określeniem „powrót prastarych ziem piastowskich do macierzy” się zetknęłam, określenie to budzi mój sprzeciw i walczę z nim (choć czy skutecznie?). Teraz zyskałam poparcie w osobie pana Zbigniewa Rokity, który napisał książkę „Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych”. Sława i chwała Panu za tę książkę po wieki wieków.
Odrzania to coś niezwykłego, to powstawanie nowej małej ojczyzny na terenach niepolskich, a tworzą ją rozbitkowie z różnych stron, w tym – wypędzeni ze wschodnich terenów Polski zajętych przez Stalina po wojnie światowej. To fenomen: ludzie pozbawieni swoich małych ojczyzn tworzą swoją nową małą ojczyznę. Temu procesowi towarzyszy coś bardzo ważnego – okłamywanie historii. Przestało obowiązywać lansowane przez władze PRL0-u „pradawne ziemie piastowskie”, czyli wygumkowanie około 700 lat historii tych ziem.
Mam ogromną prośbę do nowych władz, które za chwilę powstaną: powołajcie do życie instytucję naukową, która zajmie się odkłamywaniem historii; nam – społeczności polskiej jest to bardzo potrzebne! Mam nadzieję, że tego dożyję.
Z życzliwymi pozdrowieniami