Idą święta – potop miłości zalewa Polskę
Fala… co ja piszę – fala! To powódź, potop miłości zalewa Polskę. Od Bałtyku po Tatry, od Zgorzelca po Przemyśl festiwale miłości, 7 uczuć (odmian miłości), tylko miłość (która Ci wszystko wybaczy, kochaj mnie (albo rzuć) tylko Ty (i inni też) i długo mogłabym jeszcze wymieniać czym media ostatnio nas zalewają i nie tylko media. Co się dzieje z politykami? Z baranów pozamieniali się w baranki boże – uduchowione twarze, połączone rączki przed obliczem najjaśniejszego ojca Rydzyka i te miłości pełne słowa: Matko Boża spraw…
Inny z równie uduchowioną twarzą, drżącymi z miłości rączkami przygotowuje szlachetną paczkę (np. kto wymyślił tę nazwę zasłużył prawie na Nobla). Nie tylko rozpłakać się ze wzruszenia i czynić to samo. A mnie zamiast uduchowionej miłości trafia szlag. Panie Morawiecki, jeżeli sprawuje pan urząd premiera to po to, by sprawnie, dobrze rządzić. Nie obarczać Matki Boskiej zadaniami dla Polaków – wyłącznie dla Polaków! (nb. skąd się to wzięło, że mamy mieć kestra przywileje i posłuch tam w górze? ).
Panie A. Duda – rozdawnictwo – obojętnie czy szlachetne, czy nieszlachetne jest przyuczaniem (od pieluch) do brania i – bo mi się należy. Tych wszystkich, którzy w tej chwili odsądzają mnie od czci i wiary, że jestem bezczelną egoistką i szargam świętości zapewnia, że umiem i pomagam, tylko w mądry sposób – trzeba człowieka nauczyć: a) – pracować i samemu się o siebie i rodzinę zatroszczyć, b) Bóg nie jest od tego, by wyciągać nas z tarapatów czyniąc cuda. Wiara polega na czymś innym.
Odnośnie programu, który promuje telewizja – dać, bo biedni to ilekroć oglądam program Polsatu – „Nasz nowy dom”, w którym przemiła pani Kasia Dowbor wyciska mi łzy z oczu (pewnie nie tylko mnie) dając w prezencie biednej rodzinie żyjącej w ruderze nowy tip – top urządzony dom, to po otarciu wyciśniętych przez p. Kasię Dowbor łez mój zdrowy rozum podpowiada mi pytanie: co ci ludzie dotychczas robili, że doprowadzili się do takiego stanu? Ale Polsat bogaty jest i nikt mu nie zabroni. Choć można te pieniądze spożytkować inaczej – dajcie je p. Hołowni, który w sposób najmądrzejszy pomaga dzieciom w Afryce.
Na koniec trzeba coś miłego, pogodnego, bo święta za pasem. No właśnie – święta (znów mnie coś ugryzło). Ludzie, nie dajmy się zwariować!!! Puśćmy mimo uszu i oczu te wszystkie reklamy, które wciskają się w nas jak mroźne powietrze. Nie mamy trzech żołądków, by przetrawić to wszystko, co zdaniem reklamy powinniśmy na święta kupić. A prezent pod choinkę nie musi być „wypasiony”. Ważne jak i z kim święta spędzimy. Zatroszczmy się o dobrą aurę, dajmy sobie wzajemnie dobre słowo, spokój i miłość (a jednak! ). I tego Wam i sobie też z całego serca życzę.